IM A LUCKY GIRL

Niedawno minęły 4 miesiące odkąd jestem w Stanach. Jedna trzecia za mną! Wiele rzeczy się pozmieniało, przestałam tęsknić za Polską i polubiłam życie w USA. Doszłam do wniosku, że mam w życiu ogromne szczęście do ludzi!

Zgłaszając się do programu niecały rok temu miałam wizję swojej idealnej host rodziny.  Młodzi ludzie, najlepiej z jednym lub dwójką małych dzieci, mieszkający w Kalifornii, na Florydzie lub Hawajach(wiem.. ) Tak jak dla większości Au Pair lokalizacja była dla mnie bardzo ważna. Myślałam, że przecież i tak z hostami dużo czasu nie będę spędzać, to chcę mieszkać w super miejscu. Byłam bardzo wybredna, ale rozmawiałam prawie z każdym.  Po 3 stresujących miesiącach miałam dość szukania. Gdy w końcu wybrały mnie dwie świetne rodziny- z Bostonu i Los Angeles, wygrała  między innymi (oczywiście nie tylko!) lepsza lokalizacja. 
I tak trafiłam do najbardziej szalonej i kochanej host family na jaką można trafić! Jestem ogromną szczęściarą.



Odwlekałam trochę pisanie o nich, ponieważ wiele słyszałam o tym, jak rodziny z biegiem czasu się zmieniają. Póki co moi hości są nadal tacy sami jak na początku.  W życiu nie sądziłam, że trafię na tak wspaniałych ludzi.  Nazywają mnie swoją córką i tak mnie traktują, a dzieciom powtarzają cały czas jakimi oni to są szczęściarzami, że mają taką starszą siostrę jak ja.  Hostka czasem mówi  jak to jej życie się zmieniło- ma nowego syna, córkę i psa! Nie wiem czy gdzieś o tym pisałam, ale tak, kupili mi szczeniaczka! Gdy mnie nie było przez 4 dni w domu, dostałam dwa SMS, że za mną tęsknią, a po tym jak hostka mnie wyściskała powiedziała, że już mnie nie wypuszczą z domu haha. 

W jeden dzień w tygodniu do dziecka przychodzi niania, żebym nie pracowała za dużo. Nie musieli jej zatrudniać, gdyby nie ona, pracowałabym równe 45h czyli nadal zgodnie z zasadami programu. Kilka razy już słyszałam od hostki, że jej głupio, przez to ile pracuję i że chciałaby, żeby to było miej godzin. A mam przecież tylko jedno dziecko! Małe, bo małe, ale niektórzy mają trójkę na cały dzień.

Wczoraj dekorowaliśmy razem dom. Jako, że były to moje pierwsze święta w ich rodzinie nakładałam aniołka na czubek choinki. Hości robili mi zdjęcia, nagrywali kamerą haha Mam też oczywiście swoją skarpetę nad kominkiem.
Zależy im też, żeby moi rodzice się nie martwili. Hostka razem z moją mamą pisze na Facebooku, wysyła jej zdjęcia, umawiają się na rozmowę na Skype!

Generalnie złego słowa nie mogę powiedzieć o moich hostach, mówię im dosłownie o WSZYSTKICH- imprezach, znajomych, rodzinie. Wspólne picie czy oglądanie filmów jest normalne. Hostka cały czas namawia mnie do randkowania przez internet, bo chcę znaleźć mi chłopaka haha

Mówią wszystkim, że jesteśmy dla siebie PERFECT MATCHEM, dlatego, że oni łatwo dają się wykorzystywać ludziom, ja też jestem taką osobom, której czasem trudno jest powiedzieć 'nie'. Podobno ich stara niania robiła imprezy w ich domu dla wszystkich znajomych w okolicy(haha) ,a oni nie umieli jej nic powiedzieć, bo wiedzieli, że ich dzieci są szczęśliwe.

Gdy na samym początku zapytałam się hostki, czy może przyjść do mnie koleżanka ona mnie wyśmiała i zapytała się " Wiktoria, a może do mnie jutro przyjść znajoma? To też twój dom, możesz zapraszać kogo chcesz" . Gdy tylko ktoś do mnie przyjdzie host od razu proponuje, piwo, wino, drink haha Od wyboru do koloru (a mam 19 lat! :). Nie mam żadnego curfew, nawet w tygodniu mogę wracać o 4 rano, bylebym była rano w stanie wstać.

Jeśli chciałam gdzieś pojechać, brali dziecko ze sobą do pracy. Jeśli oni nie pracują, ja mam wolne i to nie liczy się jako moje dni wakacji.  Zawsze mogłam liczyć na ich pomoc, zawozili mnie wszędzie, jeśli było trzeba, miałam też uber pod ich konto.

A dzieci? Kocham ich jak swoich braci, zwłaszcza średniego, który nazywa mnie swoją dziewczyną haha Usłyszałam też niedawno pierwsze "I love you". Nigdy mnie nie obraziły, uderzyły, nic z tych rzeczy. Są bardzo dobrze wychowane, codziennie wieczorem przychodzą mnie przytulić i powiedzieć dobranoc.

Mogłabym tak pisać i pisać  Takich codziennych sytuacji  jest pełno, jestem strasznie wdzięczna, że trafiłam na tak dobrych ludzi. W życiu nie sądziłam, że dzięki temu programowi będę miała drugą rodzinę! I mam nadzieję, że Wy też tak traficie :)

INSTAGRAM
Czytaj dalej...

VEGAS BABY


Nie było mnie trochę czasu, ale wracam i nadrabiam wpisy!
Do Las Vegas poleciałam razem z polskimi Au Pair. Był to pierwszy raz od 3 miesięcy, kiedy mogłam przez tyle czasu rozmawiać po polsku! Tutaj gdzie mieszkam, bardzo ciężko spotkać kogoś z Polski, więc była to miła odmiana.

Nadal nie wiem czemu, zamiast jechać samochodem, leciałyśmy samolotem i zamiast spać w hostelu, wybrałyśmy hotel.  Z Los Angeles do Las Vegas samochodem zajęłoby to ok.  4h czyli niewiele więcej niż samolotem. Do tego w hotelu prawie nie byłyśmy. W pierwszą noc, użyłyśmy tylko łazienki, drugą 1h się przespałyśmy. 

Samo Vegas bardzo mi się podobało, przypominało mi Nowojorskie Times Square. Wieczorem miasto było jedną wielką imprezą. Ludzie pili na ulicach, wszędzie grała muzyka. Bez problemu można było znaleźć promotorów, którzy za darmo wpuszczali do klubów. Kasyna znajdowały się dosłownie wszędzie, nawet w zwykłym sklepie czy na lotnisku. 

Dużo nie zobaczyłam, dlatego wiem, że do Las Vegas muszę jeszcze wrócić. Nie mam nawet zdjęcia ze znakiem! Mam nadzieję, że uda mi się na Sylwestra. Jeden weekend to zdecydowanie za mało, żeby poimprezować i zobaczyć wszystkie kaniony, 

W każdym razie był to jeden z najlepszych, najbardziej zakręconych weekendów jakie miałam!










Czytaj dalej...

HALLOWEEN IS COMING!

Już w ten weekend Halloween! Od końca września w sklepach zaczęły się pojawiać pierwsze  dekracje. Teraz dynie i rzeczy o smaku dynii są WSZĘDZIE. Jak większość osób wie, w USA ludzie kochają dekorować swoje domy. Chodząc codziennie na spacery czasami nie mogę uwierzyć ile ludzie pracy musieli włożyć, żeby ich ogródki tak wyglądały. Tutaj kilka zdjęć domów w mojej okolicy.















W zeszły piątek miałam cluster meeting w Universal Studios! Już od września w Universal odbywały się słynne horror nights. Tutaj na stronie możecie zobaczyć jak mniej więcej to wygląda :UNIVERSAL HORROR NIGHT
Już przy samym wejściu było wszędzie słychać krzyki. Wszędzie chodzili ludzie w maskach, którzy nagle wyskakiwali  i straszyli innych. Z dziewczynami musiałyśmy cały czas trzymać się za ręce haha. 







Atrakcji jest baardzo dużo, a wszystko jest otwarte tylko do 2 w nocy. Niby dużo czasu, ale kolejki są ogromne. Spędziłam tam 7h, a nie zobaczyłam nawet połowy. Na koniec z dziewczynami byłyśmy tak przerażone, że poszłyśmy na minionki haha 
Jeśli macie możliwość bardzo polecam !! Bilety są drogie, ok.70$, ale na prawdę warto.

Ja Halloween spędzę na paradzie w West Hollywood. Mam nadzieję, że uda mi się zrobić jakieś zdjęcia, bo podobno ludzi ma byc baardzo dużo. Zostały mi 3 dni na wymyślenie i kupienie kostiumu!
Czytaj dalej...

YOSEMITE

Właściwie przypadkiem z koleżanką dołączyłyśmy się do grupy osób jadących do Yosemite. Nie miałyśmy konkretnych planów na weekend, więc dzień przed stwierdziłyśmy, że jedziemy! Wyjechaliśmy ok. 6 rano, a w Parku Narodowym byliśmy po 14, także znowu długa droga. Niestety wszystko było słabo zorganizowane, nikt nie miał konkretnego planu. Trudno było nam się dogadać co, kto chce zobaczyć. Szkoda, bo jechaliśmy tak długo, a dużo nie zobaczyliśmy. 
Nikt tego nie przemyślał, że słynne wodospady w Yosemite są wysuszone. Dlatego wiem, że muszę tam wrócić wiosną! Mimo to, nie żałuję, że tam pojechałam. Park jest przepiękny. Wszędzie znajdują się ostrzeżenia o niedźwiedziach, niestety my żadnego nie spotkaliśmy :(
Wieczorem rozpaliliśmy ognisko, były marsmallows, czerwone kubeczki, prawdziwy amerykański klimat! Spaliśmy w namiocie, w nocy było BARDZO zimno. Podobno ok. 5 stopni. 
Ciężko uwierzyć, że to nadal ten sam stan. Kalifornia jest bardzo różnorodna! Przyzwyczaiłam się już do upałów po 30 stopni, także cały czas wydawało mi się, że jest tam zimno. Nie wiem co ja zrobię jak wrócę do Polski!


















Nakręciłam też krótki filmik! Muszę kupić w końcu aparat, bo jakość telefonu jest okropna. Nie polecam oglądać na dużym ekranie haha 

 INSTAGRAM : wiktoriajanus

SNAPCHAT: tolaaaaa
Czytaj dalej...

BIG SUR


O tym, że razem z kilkoma Au pairkami jadę na camping wiedziałam od dawna. Jednak nasze plany gdzie, czym i kiedy zmieniały się dosłownie codziennie. Miała być Death Valley, ale za gorąco. Potem Sequia Park, ale akurat w tym okresie był tam smog spowodowany pożarami. Potem Joshua Tree Park, ale to za blisko haha Pomysłów miałyśmy naprawdę wiele. W końcu dzień przed wyjazdem zdecydowałyśmy się na Big Sur!
Region ten znajduję się na północ od Los Angeles, w okolicach San Francisco. Także daleko od nas. Wyjechałyśmy w piątek wieczorem, na miejscu byłyśmy o 2 w nocy. Pierwszą noc spędziliśmy w samochodzie, zaraz przy Brixby Bridge.  Po przebudzeniu się widoki niesamowite!


Dalej poszłyśmy na hike, zobaczyć Pfeiffer Falls i Pfeiffer Beach.





Szukając pola namiotowego, zatrzymałyśmy się w McWay Falls.

Miałyśmy szczęście i pomimo tego, że wszystkie miejsca na polu campingowym były zajęte, pozwolili nam rozstawić namiot w miejscu dla rowerzystów. Pole znajdowało się zaraz obok przepięknej Sand Dollar Beach, gdzie spędziłyśmy cały wieczór.
Wiem, jakość tych zdjęć jest okropna.





Następnego dnia, wracałyśmy już do Los Angeles. Jadąc Highway 1 byłam wpatrzona non stop w szyby samochodu. Widoki cały czas się zmieniały- jechałyśmy wzdłuż klifu, przez góry, pustkowia, cały czas przepięknie!

Przez przypadek właściwie zatrzymałyśmy się  w San Simeon, gdzie na plaży wylegiwało się tyyle fok.



 Na koniec zatrzymałyśmy się tylko w Santa Barbara, która moim zdaniem wygląda jak Santa Monica i Venice. Nic ciekawego, pochodziłyśmy trochę, zjadłyśmy i wracałyśmy do domu




SNAPCHAT: tolaaaaa
Czytaj dalej...
! Say hello to usa ! © 2015. Wszelkie prawa zastrzeżone. Szablon stworzony z przez Blokotka